niedziela, 6 maja 2012

Poduchy


Czy komuś jeszcze chmury kojarzyły się w dzieciństwie z poduchami? Kiedy byłam mała raz spałam u babci w starym drewnianym łóżku z oldschoolową:) pierzyną, która była puchata na pół metra. Człowiek był w niej zakopany, bezpieczny i było ciepło :)
Zawsze myślałam, że te białe puchacze na niebie to takie pierzyny i poduchy do których można się przytulić i zapomnieć o wszystkim.


Czytałam ostatnio taki cytat z Korczaka:  "Marzenie jest programem życia. Gdybyśmy je umieli odczytywać, wiedzielibyśmy, że marzenia się spełniają".

Ostatnio chyba zapomniałam co to marzenia, zastąpiłam je biznesplanem na życie:)
Aby temu zaradzić trzeba było szybko zresetować centrum zarządzania.

Chyba nic tak nie wycisza jak gapienie się na przepływające chmury. Dawka spokoju gwarantowana :)

We Wrocławiu najlepsze chyba miejsce na niebieskomigdałowanie to - paradoksalnie - cmentarz na górce na Oporowie.

W sumie jedyne wzniesienie we Wrocławiu (nad czym niezmiennie boleję porównując , np. z Pragą gdzie z Hradczan widok jest obłędny). gdzie widoku nic nie zasłania.

Przyjemnie.

Miłej, spokojnej niedzieli życzę :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz